niedziela, 5 kwietnia 2015

Prosty sposób na trzymanie się swoich celów i nie rzucenie ich w cholerę


Przyszedł kwiecień i pewnie większość zapomniała już, że na przełomie 2014/1015 roku postanowili wprowadzić jakieś zmiany do swojego życia :) Ja przez długi czas zapominałam o tym jakoś pod koniec stycznia.O ile, oczywiście, jakiekolwiek postanowienia robiłam- no, bo po co coś wymyślać, jak i tak nigdy nie wychodzi. 

W tym roku przy zakupach szkolnych -jestem studentką, a zeszytowo-pisakowo obkupiłam się jakbym zaczynała podstawówkę ;)- wpadł mi w ręce duży zeszyt w kolorowe pasy i od razu postanowiłam, że przeznaczę go na jakieś ważne dla mnie sprawy. Został więc moim małym pomocnikiem w dążeniu do celów. Pierwsze strony poświęcone są na spis rzeczy, które chcę dokonać- wszystko kolorowymi cienkopisami, żeby nastrajało mnie pozytywnie :) W dalszej części każdy podpunkt ze spisu ma swoją stronę, na której zapisany jest on i kroki, które muszę przedsięwziąć, by zrealizować swój cel- a po realizacji dopisuję datę wykonania, ewentualnie dołączam zdjęcie. 

Polecam spisywanie swoich postanowień, łatwiej się dąży do czegoś co ma się na piśmie, bo trudno się wykręcić, że chciało się to zrobić :) 

Przechodząc do tego, co zapowiada tytuł: Często porzucamy cele, bo minął miesiąc, dwa, trzy, pół roku itd., a my nie zrobiliśmy zupełnie nic. Denerwujemy się, że nie możemy się zmotywować, nie możemy znaleźć czasu, a tyłek nadal wielki, nowy język nie zaczęty, a na samochód odłożone całe trzy dyszki. Bądź -wręcz przeciwnie- zapierdzielasz jak dzik, a cel jakby się oddala. Wyluzuj. Odłóż to. Nie zrobisz tego dziś, jutro też jest dzień. Nie musisz tego w sumie robić nawet w tym roku, czy w następnym. Założeniem mojego sposobu jest bezterminowość postanowień. Nigdzie nie mam wskazane, że tłuszcz muszę spalić do wakacji, więc nie będę mieć do siebie wyrzutów, jeśli w lipcu wyskoczę z galaretką na brzuchu, mogę się zabrać za sadło w zimę ;) Nie wkurzam się, jeśli w danym miesiącu do mojej psiej skarbonki nie dorzucę części kasy na mojego BC- dorzucę więcej w przyszłym miesiącu. Nie czując na sobie presji czasu, nie rzucam postanowienia w cholerę, jeśli jestem w połowie drogi, a czas mi się kończy. Bo nie zdążę, co teraz, nie ma sensu zabierać się za cokolwiek, bo nigdy nie zdążę zrobić tego na czas. Czas to okropne ograniczenie. To tak, jak wtedy, gdy w szkole pisało się test, a nauczyciel wisiał nad Ci nad głową i gapił się w kartkę. Presja zatrzymuje działanie.

Odkąd postanowienia robię 'na najbliższy czas'/'zbliżające się lata' realizuję ich o wiele więcej. Co chwilę skreślam kolejną pozycję w moim spisie, to motywuję do dalszego działania. Działam, bo chcę, bo lubię i nie muszę mieć sobie za złe, kiedy nie chcę ;) 

A jakie są wasze sposoby na sprawną realizację postanowień?:)

6 komentarzy:

  1. też lubię wszystko zapisywać, od list zakupów (kiedy muszę kupić trzy rzeczy...:D), aż do postanowień :) i myślę, że to właśnie jest najlepszy sposób, odhaczanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też muszę się nauczyć spisywać listę zakupów, może wtedy nie przewalałabym masy pieniędzy, bo wchodzę po kilka rzeczy, ale droga do kasy prowadzi przez słodycze :D

      Usuń
  2. Świetny pomysł :) Myślałam, żeby właśnie tak zmotywować się do ciągłego rozwijania bloga - zapisywać pomysły i odhaczać te zrealizowane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra opcja, szczególnie, że wiele pomysłów w kwestii notek się po prostu zapomina :) Też ostatnio o czymś takim myślałam, ba, nawet mam już zeszyt, który leży w tym celu i czeka, aż się za niego zabiorę :D

      Usuń
  3. Super pomysł :) Zwłaszcza z tą bezterminowością. Nie można odkładać wszystkiego na "nie wiem kiedy", ale warto sobie taki mały dopisek zrobić: 'za miesiąc, dwa, za dwa lata, trochę później" itd. Ja też sobie taki spis robię. Tylko u mnie to trochę inaczej funkcjonuję. Ja robię spis co miesiąc i wybieram 5 rzeczy naprawdę ważnych w tym miesiącu. Piszę też to, co może poczekać na później. Całoroczny plan może i jest dobry, ale trochę przytłaczający może się stać ze względu na ilość rzeczy, które chcesz robić. Dlatego wolę te miesięczne :) Szkoda, że nie pokazałaś, jak wygląda Twój zeszyt w środku. Lubię patrzeć, jak ktoś estetycznie prowadzi zeszyty, lubię patrzeć na cudze pismo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cele miesięczne też są fajne, ja swoje wpisuję do planera z bloga Ani Kęski (http://www.aniamaluje.com/2014/09/projekt-ja-planer-do-pobrania.html tego dokładnie), ale mój zeszyt jest na czas nieokreślony, narazie mam wpisane 38 celów, a zmieści się w nim około 150. Po prostu jak mój łeb wymyśli coś nowego, albo o czymś sobie przypomnę to dopisuję, wszystko bez jakiejś presji :) No, ale ja się strasznie do takich zeszytów przywiązuję i służą mi przez długie lata, więc pozwalam sobie na takie planowanie.
      Myślałam nad pokazaniem, ale stwierdziłam, że nie ma co zapeszać postanowień wrzucając je tak publicznie :)

      Usuń