niedziela, 22 listopada 2015

Idealny tydzień


Czasem mam wrażenie,  że lubię komplikować sobie życie i dodawać sobie więcej obowiązków niż mogę znieść fizycznie. Od przyszłego tygodnia sama się bije na głowę w tej kwestii o nie do końca jestem pewna czy dam radę- choć przecież wyboru nie mam ;) 

Pomysł zorganizowania sobie idealnego tygodnia chodził za mną już od jakiegoś czasu.  Moje aktualne dni są dość rozlazłe i niezorganizowane przez co nie mam za dużo czasu dla samej siebie,  a kiedy już mam to spędzam go na tępym gapieniu się w ekran komputera.  Tymczasem od jutra przy aktualnym trybie życia nie będę miała czasu nawet na to ;) 

Żeby więc nie ześwirować postanowiłam,  że ten tydzień będzie testem życia jakie chciałabym mieć,  czyli idealna równowaga między obowiązkami,  samorealizacją i snem. 

Jakie są więc założenia mojego testu? Wymieniając w punktach:

1. Sen maksymalnie o 22.30, pobudka o 6 rano.  Mam okropne niedobory snu, sypiam w różnych godzinach i rano budzę się nieprzytomna. Swojego czasu mój organizm był przyzwyczajony do wczesnego wstawania, niestety serial Chirurdzy wszystko zepsuł,  bo godzina spania również się przesunęła.  Aktualna pogoda również nie działa na moją korzyść.

2. Pilnowanie czasu wyjścia z domu.  Mój dzień musi być zaplanowany co do minuty, inaczej się nigdzie nie wyrobię.  Urok miliona spraw do załatwienia,  a każde w innym miejscu.

3. Maksymalnie dwa odcinki serialu dziennie,  ból i rozpacz :(

4. Znaleźć więcej czasu dziennie dla moich zwierząt,  ostatnio niestety trochę zawiodłam pod tym względem.

5. Robienie sobie jedzenia w domu,  żebym nie musiała nic kupować na mieście.  Nie dość,  że oszczędność finansowa to jeszcze dobrze dla figury, bo zazwyczaj na mieście wpada mi do koszyka jakiś baton ;)



6. Z wczesnym wstawaniem łączy się też kwestia śniadania i makijażu, bo na obie te rzeczy nie mam czasu wstając na ostatnią chwilę.

7. Sprzątanie ma bieżąco.  W tym celu muszę odgruzować pokój dziś. Jestem typem bałaganiary, jednak bałagan strasznie mnie męczy. Lubię wrócić do czystego mieszkania, lepiej mi się żyje ze świadomością, że jest porządek.

8. Więcej czytać. Więcej kolorować. Chociaż chwilę każdego dnia.

9. Balsam po kąpieli.  Moja skóra zaczyna cierpieć przez zimno, a ja zazwyczaj nie mam czasu rano by się nasmarować.

10. Planować dzień w organizerze przy porannej kawce <3


Te kwestie są najważniejsze dla mnie. Tydzień to na tyle krótki czas, że mogę spróbować żyć tak jak chce i zobaczyć czy owy rozkład dnia faktycznie się sprawdza. Zobaczę jak pójdzie i może uda mi się wprowadzić te zasady na stałe. Sprawą priorytetową jest to wczesne wstawanie, bo to głównie wtedy brakuje mi czasu.

Próbowaliście kiedyś odtworzyć wasz idealny dzień/tydzień? A może nic nie zmienilibyście w aktualnym rozkładzie swojego dnia?

Pozdrawiam :) 

piątek, 13 listopada 2015

dziewczyna listopad


Jak Pablopavo słusznie w jednej ze swoich piosenek zauważa, listopad- niby nic, ale wiadomo świata koniec. Co takiego jest w tym cholernym miesiącu, że wraz z jego rozpoczęciem tyle rzeczy wali się i rozsypuje tak szybko, że człowiek ledwo nadąża z naprawianiem coraz to nowszych szkód?


Nie trzeba było wielu dni by prawie wszystkie liście pospadały. Niemalże z dnia na dzień.   Wracam do domu w pięknych, jesiennych barwach, a następnego dnia wychodzę i nawet zielone liście leżą na chodnikach. Kocham jesień, kocham listopad, choć to wyjątkowo ciężki miesiąc. Mam jednak wrażenie, że mój umysł jest listopadem. Moja codzienność idealnie pasuje do tego miesiąca, moje myśli świetnie się z nim harmonizują. 

Zauważyliście jakie dziwne niebo jest od jakiegoś czasu? W domu się śmiejemy, że koniec świata się zbliża. Dawno wieczory nie mieniły się takimi barwami, dawno światło nie barwiło wszystkiego w tak dziwny sposób. Powiedzcie, że też to widzicie.




Prawie połowa listopada za nami, u mnie było różnie, zaliczyliśmy już nawet weterynarza w tym miescu i to niestety jeszcze nie koniec, ale były też lepsze chwile.
 
Cele na resztę listopada?  Przetrwać.  Co więcej- przetrwać szczęśliwie.  


Trzymajcie się ciepło. Z dużym kubkiem herbaty i ciepłym kocem.

Herbata jest konieczna.

piątek, 23 października 2015

Wieści z Lisiej Norki i polecanki #1



Dzień dobry :) 
Ostatnio zalatana jestem okropnie, czasu mam niewiele, a już szczególnie na siedzenie przy komputerze i napisanie czegoś konkretnego. Zapraszam więc na wieści z Lisiej Norki i Polecanki!

czwartek, 8 października 2015

Goose Creek- pierwsze wrażenie



Hej, dziś wpadam z recenzją świecy firmy Goose Creek o zapachu Autumn. Firma ta jest stosunkowo nowa na polskim rynku,  ale już zdobyła sporo wielbicieli.  O ile zazwyczaj kupuję tylko YC i KC i niezbyt mnie ciągnie do innych firm,  to opinie o super mocy gąsek mnie zachęciły do spróbowania- szczególnie,  że mój nos jest mocno drewniany i nie czuję większości zapachów oferowanych przez Yankee.  

Wybór padł na świecę o nazwie Autumn o prześlicznym kolorze wosku i pięknej naklejce.  Serio, jesienne liski, wygląd tej świecy jest przepiękny,  kwintesencja tej pory roku ;) Zapach znałam wcześniej z wosku i urzekł mnie maksymalnie.  Czuć tam głównie pieczone jabłka i cynamon i jest to najlepsza jabłkowa kompozycja jaką miałam okazję wąchać,  a nie przepadam za zapachem jabłka ;) Moc wosku była ogromna,  już na korytarzu w bloku można było wyczuć te szarlotkowe nutki :D 


Za to co o samej świecy? Rozpalałam ją narazie około 10 razy, na około godzinę. Dzięki dwóm knotom basenik robi się w 30 minut bez illumy,  sweterka czy innych wspomagaczy. W yankee ze swetrem i illumą mam czasem tunel nawet po 3-4 godzinach palenia, co nawet w jednoknotówce uważam za przesadę. Zapach jest dużo delikatniejszy niż w wosku, po pierwszych trzech paleniach byłam załamana, bo nic nie było czuć- i to nie tylko dla mnie, dla wszystkich domowników. Dopiero w okolicy 7-8 palenia zaczęła być wyczuwalna, więc liczę, że się jeszcze rozbuja. W wosku zapach wydawał mi się też głębszy, bardziej realistyczny, ale może to się zmieni po jeszcze kilku paleniach świecy.

Nie do końca zadowolona jestem też z wykonania świecy. Przykrywka jest bardzo luźna, a naklejka przylepiona trochę niestarannie, nie we wszystkich miejscach dociska do ścian świecy, więc tworzą się na niej załamania. Drażni mnie jeszcze, że knoty nie są na równi z naklejką, co widać na zdjęciu poniżej. Oczywiście, żadna z tych rzeczy nie jest przeszkodą w paleniu, ale trochę mnie razi wizualnie.


Nie wiem czy spróbuję kolejnej świecy z tej firmy. Dużym plusem jest bardzo szybkie rozpalanie, jednak liczyłam na intensywniejszy zapach. Z czystym sumieniem polecam za to woski od nich, droższe od YC, ale większe i intensywnością mogą zabić :)

Próbowaliście coś od Goose Creek?

Pozdrawiam,
Pixel!

poniedziałek, 5 października 2015

środa, 30 września 2015

poniedziałek, 28 września 2015

Cele jesienne!


Jest ciepło,  jest kolorowo,  norka stała się przyjemną chatką,  czas najwyższy na spisanie celów i postanowień na tę porę roku! :)